Zasiadając do pisania tego tekstu zastanawiałem się co można napisać o „chodzeniu z kijami”? Tak naprawdę to bierzesz dwa kije ubierasz się w miarę na sortowo, szczególnie wygodne nie ocierające buty i luźny w miarę estetyczny strój i w drogę. Najpierw kilometr, dwa za jakiś czas trochę więcej i więcej i częściej… no i się uzależniasz, nawet nie wiesz kiedy. Po pewnym czasie to – to chodzenie staje się rytuałem i widzisz, że coraz więcej osób nieśmiało a potem coraz śmielej zaczyna także „chodzić”. Odczuwasz, że kilogramów mniej, kondycja jakby lepsza – zniknęła gdzieś zadyszka, mniej się pocisz i może najważniejsze masz czas aby się wyciszyć, przemyśleć parę spraw, podjąć decyzje bez zbędnych emocji, albo po prostu porozglądać się, pooddychać świeżym powietrzem, lepiej poznać Sąsiadów. Podpatrzeć co nowego mają w ogródku, co kwitnie, co nowego się buduje, znowu przybył nowy Sąsiad.

Nagle orientujesz się, że nie jesteś sam, ktoś się dołącza i jeszcze ktoś. Można porozmawiać dowiedzieć się czegoś nowego. I zdajesz sobie sprawę, że coraz więcej ludzi poznajesz i ciebie też poznają. Jeśli Tobie się udaje osiągnąć lepszą kondycję, lepsze samopoczucie to znaczy, że innym też to się udaje. A jeśli osiągamy i realizujemy małe cele to znaczy, że jesteśmy szczęśliwsi i bardziej zadowoleni.

Tymi paroma słowami chciałbym zachęcić jeszcze więcej Mieszkańców Ziemnic do wyjścia na kije. Trasę można sobie określić samemu, tempo i porę chodzenia też. Naprawdę warto „zaryzykować” to najpewniejsza inwestycja w SIEBIE. Kończę bo się wychodzę na kije.

Do zobaczenia na trasie

Marek z Bocznej